poniedziałek, 2 maja 2016

I. The Blind Girl





Z dedykacją dla MariAnne <3 Uprzedzam, że shocik dotyczy anime Black Bullet. Nie o BTS, ale niedawno mnie naszło na napisanie czegoś takiego, więc... Czemu nie?
1. Gastrea to ogromny pająk, owad lub inne zwierzę czy też postać, które może zarazić wirusem Gastrei, powodującym przemianę w takowego osobnika.
2. Varanium to ciemny metal, który wytwarza pole elektromagnetyczne.
3. Monolit to wykonany ze stumetrowych bloków varanium słup. Dzięki swej wielkości wytwarza ogromne pole elektromagnetyczne, chroniące ludzkość przed przedostaniem się Gastrei do danego rejonu.
Mam nadzieję, że się spodoba <3
LeeNa


Na starcie wytłumaczę trzy rzeczy:
Oprócz tego chciałabym serdecznie polecić wam anime, które stało się inspiracją dla tego one shota. I zapowiadam, że zamierzam napisać takowych więcej :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stoję nad brzegiem jeziora, trzymając w dłoniach starą, wyświechtaną opaskę. Zszarzała ze starości, jednak bardzo wiele dla mnie znaczy. Przypomina mi o tym, że kiedyś miałam matkę. Że mogłam być normalnym dzieckiem, chodzącym do szkoły, mającym przyjaciół, posiadającym wspaniałą rodzinę.
Lecz to tylko marzenie, ulotne jak wiele innych.
Czuję nagły powiew wiatru, który odgarnia moje włosy z twarzy. Niegdyś piękne, długie i białe, teraz skołtunione i brudne, klejące się od potu. Tak samo, jak rzeczywistość – kiedyś przepiękna niczym sen, dziś to tylko nic nieznaczący moment, który każdy stara się uchwycić i odbudować. Jest na tyle zepsuta, że już nic nie da się z nią zrobić. Mimo to ludzie nadal próbują. Mają nadzieję na coś, co nigdy nie nadejdzie. Na to, że kiedyś wygramy z wirusem Gastrei.
Po co żyć w ułudzie, skoro świat zmierza ku końcowi? Lepiej się obudzić i dostrzec, jak niewiele czasu pozostało.
Docierają do mnie następne zimne prądy powietrza, raniąc moją twarz bezlitosnym chłodem, który tak dobrze poznałam w ciągu swojego całego życia.
Spoglądam w stronę Monolitu. Tak mi się wydaje. Nie mogę tego ujrzeć, lecz czuję, że coś jest z nim nie tak.
Klękam na chropowatej ziemi i przejeżdżam dłonią po wzburzonej powierzchni tej błękitnej otchłani, którą zwą wodą. Czuję jej nierówne uderzanie o nadbrzeżne skały.
Prostuję się i wracam do pozycji stojącej. Przez szczątki pozostałe z moich źrenic mogę zobaczyć wyblakłe promienie Słońca, które tego dnia postanowiło wyjrzeć zza chmur. Uśmiecham się.
Podłoże, na którym stoję, zaczyna się delikatnie trząść. Kamienie podskakują wraz z kolejnymi falami rozbijającymi się o brzeg.
Przymykam powieki. Słyszę głuchy trzask dochodzący z oddali. Nie otwierając oczu, wyciągam ręce przed siebie. Stawiam dwa kroki w przód. Czuję, że grunt jest niepewny. Moje nogi prowadzą mnie dalej. Następny krok. I kolejny.
W pewnym momencie plask towarzyszący chaotycznemu ruchowi cząsteczek wody zostaje zagłuszony przez upadek czegoś ciężkiego.
Otwieram oczy i wyobrażam sobie, jak ogromne, stumetrowe bloki suną ku ziemi, zsuwają się ze wzgórza i trafiają wprost do jeziora. Czy to się dzieje naprawdę.
Sądzę, że tak.
Przez moje ciało przebiegają dreszcze, spowodowane niską temperaturą zbiornika. Powoli zanurzam się coraz głębiej. Powierzchnia wody sięga moich łokci. Pomimo uciążliwego zimna nie odpuszczam i uparcie stoję w miejscu.
Kolejne masy budujące Monolit spadają na soczyście zieloną trawę. 
Właściwie... Czy ona naprawdę jest soczyście zielona?
Sądzę, że tak.
Opuszczam ręce, które zdrętwiały przez bierne utrzymywanie ich w powietrzu. Wtulam je w zimne, chude ciało, więżące moją duszę.
Czy gdyby wirus Gastrei zaczął mnie atakować od środka, zdołałabym się uratować? Czy poddałabym się bez walki i czekała, aż zaraza mnie wyniszczy?
Nagle fale przestają we mnie uderzać, a woda gwałtownie wraca do swojego pierwotnego stanu. Znów spokojnie przepływa przez miasto.
Odwracam się i wynurzam z cieczy. Łapię w rękę zniszczony materiał różowej bluzy i ostrożnie ściskam, chcąc go osuszyć. Do moich nozdrzy dociera zapach kurzu, gruzu i varanium. Pod wpływem jego intensywności kicham. Ocieram nos opaską, którą chwilę później rzucam na skalisty brzeg.
Przyglądam się światu, jednocześnie go nie widząc.
Z kieszeni bluzy wyciągam chustkę, którą niedawno mi podarowałeś. Jest przemoczona, jednak nie robi mi to zbytniej różnicy. Ostatni raz uchylam powieki, by spojrzeć na to, co stworzyło Okradzione Pokolenie. Mogłabym należeć do poświęcających się dla nich Przeklętych Dzieci, lecz nie mam ochoty pomagać komuś, kto tylko tępi swoich wybawicieli. Przykładam materiał do oczu i zawiązuję go z tyłu głowy.
Widziałeś, jak zawalił się Monolit, niszcząc życie pod sobą, prawda.
Ja nie.
Bo nigdy nie chciałam widzieć.


2 komentarze:

  1. Co to było.
    Jestem pod OGROMNYM WRAŻENIEM *Q*
    Jezu, to było super. Tyle uczucia w takim tekście, no omo~
    Nie potrafię tego ubrać w słowa x$
    Po prostu szacun!
    Pzdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Starałam się to jak najlepiej opisać, żeby wszystko było zrozumiałe... Po twoim komentarzu wnioskuję, że mi się udało ^^
      Również pozdrawiam <3

      Usuń